Zadziwiające, że można „wyczytać” choroby ze zwykłego zdjęcia. Aby to osiągnąć, wystarczy ustawić do aparatu kończyny - obie stopy i obie dłonie. Potem trzeba wytrzymać trochę dziwnych zgrzytów, kilka błękitnawych błysków i odczekać minutę przy czerwonym świetle (na wywołanie zdjęcia).
>
>>>>>>
Pozostaje nam interpretacja zdjęcia. To najtrudniejszy element, ponieważ każda poświata wokół palca składa się z aureoli tworzonej przez mniej lub bardziej regularne smugi świetlne.>
>>>>
Po wykonaniu ponad 70 000 kirlianowskich zdjęć osób chorych niemiecki uczony, Peter Mandel, wyizolował liczne punkty świetlne... odpowiadające śladom meridianów akupunkturowych! A na dwudziestu odciskach linii papilarnych (rąk i nóg) zlokalizował najważniejsze organy, tworząc w ten sposób szczegółowe mapy - prawdziwą topografię człowieka.
Już w starożytności utrzymywano, że nasze ciało fizyczne otacza niewidzialna aura.
Aura ta jest emanacją tak subtelną (co poświadcza łacińska etymologia słowa „aura”, oznacza bowiem „tchnienie powietrza”), że przez wieki zdołała zachować swą tajemniczość. I choć pojawiały się inne określenia tego zjawiska - ciało eteryczne, świetlista aureola (jaką widujemy na obrazach wokół głów świętych i Jezusa Chrystusa) - wyjaśnienia wciąż są nader skąpe. Podobnie mało zebrano dowodów. (Interesującą pracę na ten temat opublikowała dr Janinę Fon- taine: La Medicine des 3 corps).
Yves Rocard nie wątpił, że profesjonalny magnetyzer ma w swych dłoniach magnetyt. Aby zilustrować tę hipotezę, profesor Rocard wykonywał taki oto test w prawej ręce trzymał nieruchomo ciężkie wahadełko. Doświadczalne wahadełko składało się z dość długiej, mniej więcej metrowej nici, na której końcu zawieszony był ciężarek na tyle duży, by nie przejawiał zbytniej wrażliwości przy mimowolnym drgnieniu ręki osoby trzymającej wahadełko. Następnie magnetyzer dotykał żelaznym przedmiotem (na przykład kluczami) lewego łuku brwiowego - wahadełko zaczynało obracać się w określonym kierunku - na przykład zgodnie z ruchem wskazówek zegara (ryc. 2). Dowodzi to, że łuki brwiowe są wrażliwe na stymulację magnetyczną. Oto jak wyjaśnia to zjawisko profesor Rocard: żelazny klucz staje się słabym magnesem w ziemskim polu magnetycznym sam wytwarza małe zaburzające pole magnetyczne. (Kiedy już kończyłem tę książkę, profesor Rocard poinformował mnie o swym najnowszym odkryciu: magnetyzując przez pięć minut łapy psa polem 100-gausowym, stwierdził, że w miejscu, gdzie zlokalizował magnetyt na psich kończynach, łapy były namagnesowane. Uzyskane pole to 5 do 20 gamma, a utrzymywało się wiele godzin, powoli zanikając. Według profesora Rocarda „jest to fizyczny dowód, iż wiara w istnienie magnetyzmu zwierzęcego Mesmera znajduje potwierdzenie w rzeczywistości”).
Kryształki magnetytu, odkryte dzięki cierpliwym badaniom Rocarda, znajdują się w siedmiu punktach ludzkiego ciała, na sześciu poziomach, symetrycznie po lewej i prawej stronie:
Profesor Rooard jako pierwszy wysunął hipotezę o obecności magnetytu (Fe304), czyli kryształków naturalnego magnesu, w ciele człowieka.
Dwa punkty przemawiają na rzecz tej hipotezy: pierwszy i niepodważalny to naukowe odkrycie angielskiego biologa, Robina hakera z Uniwersytetu Manchester, który za pomocą silnego mikroskopu elektronowego zlokalizował kryształy magnetytu w lukach brwiowych zmarłego, drugi fakt zaś to nieco skromniejsze odkrycie empiryczne autora tejże książki, który, jak wyżej wspomniano, po kilku godzinach borykania się z uporczywym bólem przekonał się na własnej skórze, że nasze biedne łuki brwiowe rzeczywiście kryją w sobie magnetyt, ten zaś może reagować na silne oddziaływanie ma- gnetyzera (Jacques’a Montagnera).