W szarej strefie, gdzieś pomiędzy balsamowaniem a transplantologią, leży inne od transplantologii utylitarne podejście do zwłok ludzkich. Nie chodzi mi jednak o wykorzystanie ludzkich zwłok do nauki anatomii w prosektoriach akademickich, bo, o czym wielu ludzi nie wie, jest to jedynie zajęcie czasowe i „obiekty dydaktyczne” po zakończeniu wszystkich sekcji i preparacji są poddawane regularnym obrządkom pogrzebowym. Przed wojną można było „sprzedać” swoje zwłoki do nauki anatomii na zasadzie, że teraz to te parę groszy się przyda, a potem to co mi tam. Pisząc o utylitarnym wykorzystaniu zwłok, mam na myśli zwłoki jako surowiec „do czegoś” Pozostaje mieć nadzieję, że „oświęcimskie” przemysłowe podejście do zwłok (mydło, materace, skóra itp.) już na zawsze nieodwracalnie zostało skompromitowane, niemniej przedmiotem ożywionej dyskusji są dwa inne zastosowania.