Jestem chory i koniec!! – Hipochondria
Niektóre osoby panicznie boją się szpitali, a lekarzy uważają za szarlatanów i prędzej daliby sobie rękę uciąć, niż poszliby na badania. Istnieje także druga skrajność -ludzie, których w poczekalniach lekarskich możecie spotkać przez 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku… Osoby takie są zbyt mocno skupione na swoim zdrowiu. Wiele czasu spędzają na obserwacji organizmu i sprawdzaniu, czy nie są przypadkiem chorzy. A wystarczy im naprawdę niewiele! Niewielki kaszel skłania ich, by prześwietlić sobie płuca. Kiedy zobaczą przebarwienie skóry, spieszą do dermatologa z podejrzeniem raka. Gdy poczują lekki ból głowy, są pewni, że to nowotwór. Nie daj boże, żeby coś strzeliło im rano w boku! To na pewno złamane żebro, które uszkodzili sobie w czasie snu. Już widzą wiszące nad sobą ostrze Kostuchy…
Hipochondria to zaburzenie psychiczne, przejawiające się tym, że osoba jest przekonana o istnieniu postępującej choroby. Hipochondria to nie jest symulowanie! Symulant celowo i świadomie udaje swoją chorobę. Natomiast hipochondryk naprawdę cierpi jest przeświadczony o swoim złym stanie zdrowotnym! Nie można mówić, że hipochondryk jest zdrowy. Oczywiście to choroba, jest to zaburzenie myślenia, ale nie choro-ba cielesna, twierdzi neuropsychiatra Brian Fałlon z Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku.
Hipochondryk nie może przestać myśleć, że za zasłoną normalnych funkcji organizmu (rytm serca, pocenie, temperatura) czy drobnych wahań w stanie zdrowotnym (katar, zmęczenie, kaszel) musi skrywać się coś poważniejszego. Jakiekolwiek błahe problemy i wydarzenia ocenia w sposób bardzo negatywny. Często hipochondryk skupia się na jednym organie (sercu, wątrobie, nerkach itd.) albo chorobie, np. na raku. Lekarze są i zgodni, że hipochondrycy mają niski próg bólu, dlatego delikatny ból odczuwają wcześniej i bardziej dotkliwie niż inni ludzie. Osoba korzysta z porad wielu lekarzy, ale wszystkie badania wypadają dobrze. Testy laboratoryjne wykazują, że jest zdrowy jak ryba. Wszyscy lekarze, którzy go przebadali, upewniają go, że jest w dobrej kondycji zdrowotnej i nic mu nie grozi. Wszystko na nic! Hipochondria jest tak silnym zaburzeniem, że pomimo wszystkie: bezpośrednich zaprzeczeń lekarskich, człowiek wierzy tylko w jedno – że jest ciężko chory, a niekompetentni lekarze nie potrafi; znaleźć jego choroby. Należy podkreślić, że pacjent naprawdę doświadcza objawów wymyślonej choroby. Ponieważ lekarze odmawiają mu recept na „niezbędne” leki, często przepisuje sobie swoją własną kurację. Jest swoim własnym lekarzem i zażywa najróżniejsze leki i witaminy, będąc pewnym, że „wyleczą” go lub choć trochę pomogą. Oczywiście kupuje fachową literaturę na temat swojej wymyślonej choroby i szczegółowo zapoznaję się ze wszystkimi informacjami nt jej temat. Programy telewizyjne o tajemniczych chorobach, informacje o epidemiach ogarniających całe kontynenty, dane i statystyk dotyczące różnych chorób – to wszystkie tylko nakręca strach hipochondryka. Odrzuca jakiekolwiek sugestie dotyczące badani- psychologicznego lub psychiatrycznego Zamiast tego często spotkać go możni w poczekalniach lekarzy wszystkich specjalności. Wierzy, że któryś z nich postaw wreszcie prawidłową diagnozę i teoria jego poważnej choroby stanie się rzeczywistością. Początków hipochondrii możemy szukać już w czasach starożytnej Grecji. Nazwa choroby została utworzona ze słowa hipochondrium, czyli podżebrze. Dlaczego? To zadziwiające, ale właśnie to miejsce wskazywane jest przez większość hipochondryków jako ognisko choroby. Eksperci podejrzewają, że na hipochondrię ma wpływ wiele czynników. Zazwyczaj pojawia się we wczesnym dorosłym wieku (20-30 lat). Osoby, które są podatne na tę chorobę, często leczą się na jakieś choroby. Kiedy je pokonają, nie następuje ulga, ale dalsze szukanie objawów. Gdy potencjalnemu hipochondrykowi zachoruje lub umrze ktoś bardzo bliski, wywołuje to u niego strach, że jego to też może spotkać. Czynnikiem może być także aktualny stan zdrowotny. Jeśli pacjent ma np. słabe serce, może automatycznie zakładać, że przestanie mu działać. W grupie ryzyka znajdują się osoby, które bywają neurotyczne, samokrytyczne i narcystyczne – krótko mówiąc skupione same na sobie. Dotyczy to również perfekcjonistów, którzy idealistycznie uważają, bycie zdrowym oznacza nie zaznanie jakiejkolwiek choroby lub najmniejszego bólu. Żadnej opieki! Korzenie hipochondrii mogą sięgać do dzieciństwa. Kiedy dziecko jest chore, rodzice darzą je szczególną troską. Herbatka, słody-cze, leżenie w łóżku, oglądanie telewizji…Eksperci ostrzegają rodziców, aby nie ule-gali zbytnio swoim często chorującym dzieciom. Tym samym ich potomkowie, jak pies Pawłowa, mogliby skojarzyć chorobę z nagrodą. Niejednokrotnie miał miejsce przypadek, że dziecko stosowało wobec swoich rodziców sztuczki, że jest chore, aby się nim zajmowali i przynosili rozmaite przysmaki. Hipochondryk może widzieć podobną reakcję u swojego pracodawcy. Jest dla niego -chorego, o wiele bardziej pobłażliwy. Jeżeli inni troszczą się o hipochondryka, jest on w siódmym niebie. Nie jesteście hipochondrykiem? Prawdą jest, że strach o własne zdrowie jest udziałem coraz większej liczby osób na świecie. W dzisiejszym „chorującym” świecie, pełnym wszelkich ostrzeżeń lekarskich, które podkreślają ważność regularnych badań i nie lekceważenie objawów, jest to całkiem częsta choroba. Strach jest wręcz naturalny. Jeśli jednak strach przed chorobą towarzyszy Wam przez ponad pół roku, mogą to być pierwsze objawy hipochondrii. U takich osób obawy o siebie samych wywołują stany lękowe, depresję i napady paniki. Mogą one trwać od kilku miesięcy do kilku lat. Leczenie hipochondrii to twardy orzech do zgryzienia dla obu stron – lekarzy i pacjentów. Hipochondrycy mogą dosłownie tułać się po lekarzach przez długie lata, zanim którykolwiek medyk zdiagnozuje chorobę psychiczną. Jeśli jednak bierzemy pod uwagę wystąpienie tego zaburzenia psychicznego u pacjenta, hipochondria nie jest tak trudna do wykrycia – podsumowuje Brian Falłon. Jako psychiatra zaczął on badać hipochondrię po doświadczeniu z pacjentem, który żył wyobrażeniem, że ma nowotwór mózgu. Nawet gdy lekarz rozpozna, że choroba jest wyimaginowana, pacjent trwa cały czas w swoim przeświadczeniu. Chce być nadal posyłany na kolejne badania i twardo odrzuca sugestie psychoterapii. Rozmowa zamiast leków Jeśli pacjent zdecyduje się na odpowiednie leczenie, chodzi do swego lekarza na regularną terapię. Często ma miejsce również terapia grupowa, podczas której pacjenci uczą się różnych technik relaksacyjnych, które miałyby im pomóc w pokonaniu ciągłego strachu przed chorobą. Jeśli hipochondria doprowadzi do silnych stanów lękowych czy depresji, wskazane są leki antydepresyjne i przeciw lękowe. Kiedy pacjent jest wyleczony? Oczywiście w chwili, w której będzie w stanie sam pokonać strach i nauczy się rozpoznawać prawdziwe choroby od tych nieistniejących.
Słynni hipochondrycy:
Hans Christian Andersen (1805-1875)- bogata wyobraźnia może przysłużyć się nie tylko pisaniu bajek. Wiedział o tym Andersen. Nie jadł wszystkich rodzajów mięs, ponieważ bał się, że znajdzie w nich szpilki. Obawiał się również małych plamek (piegów), które miał nad okiem, ponieważ mogły się przecież rozprzestrzenić na pół twarzy! Spokoju nie dawały mu także problemy z kolanem – był pewien, że w każdej chwili może mu pęknąć…
Adolf Hitler (1889-1945)odbijanie świata niebyło jedynym zmartwieniem Hitlera. Przez całe życie histerycznie martwił się swoim stanem zdrowia. Jeśli szalony dyktator twierdził, że jest chory, nie można się było z nim spierać. Inaczej lekarz mógł skończyć na froncie wschodnim. Dlatego Hitler miał przepisaną całą „apteczkę leków” pomagających na wyobrażone choroby. Znajdo-wały się w nim leki na zmiany nastrojów, układ trawienny, chorobę Parkinsona oraz choroby skóry. Wśród jego leków znajdowała się również kokaina, zastrzyki z amfetaminy (wykorzystywane przy zaburzeniach koncentracji, urazach mózgu i zespole chronicznego zmęczenia), glukoza (źródło energii) i testosteron.
Michael Jackson (1958-2009)- Chusteczka na ustach i stosowanie najróżniejszych leków były jego cechami charakterystycznymi – słynny król popu cierpiał na hipochondrię. Mówiło się nawet, że śpi w na-miocie tlenowym, żeby dłużej pozostać młodym. Uzależnienie od medykamentów spowodowało jego śmierć – przedawkował leki.