FRANCUSKA BAGIETKA W KANADZIE
Źródłem podobnych problemów, choć nie aż tak zapalnym, jest francuski archipelag St. Pierre i Miquelon leżący kilkanaście kilometrów od brzegów Kanady, niedaleko ujścia Zatoki Sw. Wawrzyńca do Oceanu Atlantyckiego. Osiem wysepek o łącznej powierzchni 242 km2, z których tylko dwie są zamieszkałe, to jedyna pozostałość olbrzymich niegdyś francuskich posiadłości kolonialnych w Ameryce Północnej, ciągnących się od Nowego Orleanu na południu po Labrador na północy.
Archipelag zamieszkuje około 10 tys. osób. Można by go uznać za morską enklawę wewnątrz wód kanadyjskich, gdyby nie to, że Francuzi nie mieli zamiaru pogodzić się z takim odizolowaniem swoich wysepek w latach 80. arbitralnie ustanowili na Atlantyku rozległą strefę ekonomiczną, po czym wysłali niszczyciel, aby stał na straży nowych włości. Oczywiście Kanada nie uznała jednostronnej decyzji Paryża i parę lat później oba kraje ustaliły, że spór zostanie rozstrzygnięty przed sądem arbitrażowym. Ten w 1992 r. zdecydował, że Francja otrzyma tylko jedną czwartą strefy ekonomicznej, której się domagała. Ma ona szerokość 22 km i długość 348 km. Francuskie kutry mogą tam łowić do woli, a francuscy geolodzy szukać na dnie surowców.
Dzięki temu wąskiemu korytarzowi, nazywanemu bagietką, wyspy St. Pierre i Miquelon mają zapewniony kontakt ze światem. Jeśli jednak Kanada zrealizuje swój plan kolejnego rozszerzenia własnej strefy ekonomicznej w tej części oceanu – a poważnie się do tego przymierza wówczas francuska eksklawa znów stanie się enklawą. To z pewnością nie spodoba się Francji. Na wszelki wypadek dekadę temu zbudowała ona międzynarodowe lotnisko, na którym mogłyby lądować liniowce z odległego o 5 tys. km Paryża. Na razie jednak korzysta z niego lokalna linia utrzymująca połączenia z miastami w Kanadzie. Metropolia jest daleko, a wielki sąsiad – tuż za rogiem. Nie da się ignorować jego obecności, choćby dlatego, że najbliższy duży szpital specjalistyczny znajduje się w odległym o 200 km St. John’s stolicy kanadyjskiej prowincji Nowa Fundlandia. Tam, a nie w Paryżu, szukają pomocy mieszkańcy archipelagu.