DANE NAUKOWE
Irving Langmuir był amerykańskim chemikiem, laureatem Nagrody Nobla. Miał dobre przygotowanie w naukach podstawowych i zdawał sobie sprawę, jak ważne są rzetelne pomiary. Ustalenia Townsenda wydały mu się więc całkowicie niewiarygodne. Napisał artykuł do „Science”, w którym rozbił w puch wizerunek „naddźwię- kowego gza”. Wykazał przy tym trzy nieprawidłowości teoretyczne i jedną eksperymentalną.
Po pierwsze, skorzystał ze znanego równania „na opór powietrza” i obliczył, że przy prędkości 1317 km/h opór ten byłby tak duży, iż na głowę gza podczas lotu działałaby siła o wartości pół atmosfery. A to oznacza siłę ok. 5 ton działającą na metr kwadratowy, czyli wystarczająco dużo, żeby rozgnieść nieszczęsnego owada.
Po drugie, na podstawie tego samego równania, oszacował siłę potrzebną do przezwyciężenia oporu powietrza przy deklarowanej prędkości.
Giez musiałby dysponować mocą połowy konia mechanicznego. Pomyślmy, jak duży jest koń i jak wielkie mięśnie trzeba mieć, żeby wytworzyć połowę jego siły. Wydaje się niemożliwe, żeby stworzenie o wiele mniejsze od końskiego oka mogło wytworzyć siłę tak dużą, by równała się ona połowie konia mechanicznego! Inny jeszcze efekt związany z silnym oporem powietrza jest taki, że ciepło powstałe wskutek tarcia, po prostu spaliłoby maleńkie ciałko gza.
WIĘCEJ INFORMACJI OCZACH:
Gzy są to włochate muchówki. Ich larwy żyją w wewnątrz organizmów ssaków jako pasożyty. Różne gatunki gzów atakują wiele gatunków zwierząt. Giez koński przykleja swoje jajeczka do sierści konia, osła lub muła za pomocą drażniącego kleju. Kiedy zwierzę próbuje wyiskać piekący klej, połyka jajeczka. Rosną one w żołądku aż do momentu, kiedy są gotowe do przepoczwarzenia. Wówczas opuszczają żołądek i przez układ pokarmowy wydostają się z organizmu ssaka wraz z odchodami. Istnieją także gzy owcze i bydlęce. Bardzo ograniczony zasięga ma giez ludzki w Afryce środkowej i południowej. Owad ten chwyta komara i przymocowuje do niego swoje jajeczka, po czym go wypuszcza. Komar kąsa człowieka, jajeczka się wylęgają i larwa przechodzi do ludzkiego organizmu. Wgryza się w skórę aż dotrze do mięśni. Tutaj rośnie i w końcu wydostaje się na zewnątrz, żeby kontynuować proces reprodukcji. Po trzecie, skąd miałaby pochodzić cała ta energia? Oczywiście z pożywienia, z pochłaniania olbrzymich ilości jedzenia. Langmuir obliczył, że giez musiałby, co sekundę, zjadać półtora raza tyle pożywienia co sam waży!