InformacjeInformacje ze świata

Rumuńska Norymberga

Przed sądem w Bukareszcie toczy się proces Alexandru Visinescu, dziś 89-latka, a na przełomie lat 50. i 60 komen­danta więzienia w miejscowości Rymnik (rum. Ramnicu Sarat). Kierowana przez niego instytucja była nazywana „więzie­niem ciszy”. Osadzonym intelektualistom, duchownym i innym wrogom reżimu za­braniano rozmów i podchodzenia do ścian, by uniemożliwić komunikację przy użyciu kodu Morse’a. Prokuratorzy oskarżają byłego komendanta o ludobójstwo. Miał bezpośrednio przyczynić się do śmierci więźniów i sprzyjać stosowaniu tortur; jego podkomendni bili, głodzili i prze­trzymywali więźniów w zimnie. Visinescu jest pierwszym tak wysokim rumuńskim funkcjonariuszem komu­nistycznego aparatu represji pociągniętym do odpowiedzialności. Sprawa jest więc przełomowa i nazywana „rumuńską Norymbergą”. W Rumunii ofiarą komunistów padło ponad pół miliona osób. Pokrzywdzeni, a teraz coraz czę­ściej ich potomkowie, nie doczekali się wymierzenia sprawiedliwości daw­nym oprawcom, mimo że od obalenia Nicolae Ceausescu upłynie niedługo ćwierć wieku. Prokuratorzy zapowiadają przyspieszenie: prowadzą śledztwa przeciw kolejnym 35 byłym funkcjonariuszom i wielu z nich, tak jak komendan­towi Visinescu, grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

 

Prywatnie oskarżony

W ojczyźnie został powitany przez tańczą­ce tłumy, choć trudno mówić o powodach do chwały: Uhuru Kenyatta jest pierwszym urzędu­jącym prezydentem, który pojawił się na własnym procesie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Prokuratorzy oskarżają Kenijczyka, że po wyborach w 2007 r. podżegał własny lud Kikuju do przemocy wobec plemion Luo i Kalendżin -w walkach zginęło 1,2 tys. osób, a 600 tys. musiało uciekać z domów. Kenyatta zaprzecza wszystkim zarzutom i twierdzi, że przed Trybunałem odpowia­dał dobrowolnie jako osoba prywatna, bo na czas podróży do Europy przekazał swoje obowiązki wi­ceprezydentowi.
Przesłuchanie wstępne zostało zawieszone, bo prokuratorzy nie potrafili przedstawić sę­ sę­dziom wystarczających dowodów do rozpoczęcia procesu. Śledczy twierdzą, że władze w Nairobi z nimi nie współpracują, odmawiają wydania na­grań telefonicznych i raportów bankowych, które potwierdzałyby zaangażowanie Kenyatty w orga­nizację zamieszek, a także zastraszają świadków aż siedmiu z nich wycofało swoje wcześniej­sze zeznania.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *