złośliwy czy niezłośliwy?
Kiedy słyszy się słowo nowotwór, często pierwszą reakcją jest pytanie: złośliwy czy niezłośliwy? Tymczasem przed stu laty nowotwór to był po pierwsze „wynik nowotwórstwa”, po drugie „nowy wyraz, neologizm”.
SŁOWA: „ma Pan\Pani raka” wciąż brzmią jak wyrok śmierci. Niestety, mimo postępu medycyny sukcesy terapii przeciwnowotworowych nadal y mierzy się zwykle liczbą dodatkowych miesięcy życia pacjentów, czasem lat, najrzadziej liczbą kompletnych wyleczeń. Od uroczystego wyruszenia na wojnę z nowotworami (podpisania w 1971 r. przez amerykańskiego prezydenta Richarda Nixona ustawy National Cancer Act) minęło już 40 lat, a wojna ta jak to często z wojnami bywa okazała się znacznie kosztowniejsza i trudniejsza w prowadzeniu, niż się początkowo spodziewano. Szybko przyzwyczailiśmy się do fetowania wygranych po-tyczek zapewne dlatego, że szansa na ostateczne zwycięstwo nawet przez moment nie pojawiła się na horyzoncie. Aż do teraz.
PEWNEGO RAZU W FILADELFII
Cierpiący na przewlekłą białaczkę limfatyczną William Ludwig, sześćdziesięciopięcioletni pacjent uniwersyteckiego szpitala w Pensylwanii, nie miał wiele do stracenia. Kolejny nawrót choroby i spadek skuteczności chemioterapii mógł oznaczać tylko jedno, potrzebę rychłego uporządkowania swoich spraw. Kiedy więc niespodziewanie pojawiła się jeszcze jedna, nikła szansa na odroczenie nieuniknionego poddanie się eksperymentalnej terapii genowej nie wahał się długo. Lekarze pobrali z jego szpiku komórki, wyodrębnili z nich określoną klasę białych krwinek, a następnie zmodyfikowali je invitro, „ucząc”, jak odróżnić komórki nowotworowe od zwykłych. Zmienione komórki ponownie wprowadzili do ustroju chorego. W ciągu kilku kolejnych dni stan pacjenta nie zmienił się ani na jotę. Wreszcie, dziesiątego dnia po zabiegu, pojawiły się bardzo niepokojące objawy: wysoka gorączka, drżenie, skoki ciśnienia. Lekarze oczekiwali najgorszego.
Jednak William Ludwig nie umarł tego dnia. Gwałtowny kryzys minął, pacjent poczuł się lepiej, a gdy lekarze przeprowadzili kolejną turę badań, ku swemu olbrzymiemu zaskoczeniu odkryli, że jest zdrowy: w jego organizmie nie było śladu po komórkach nowotworowych (całą historię, ujawniając imię i nazwisko pacjenta, pierwszy przytoczył na swoich łamach „New York Times”). Zmodyfikowane komórki odpornościowe chorego, wstrzyknięte ponownie do jego ustroju, namnożyły się, a następnie zaatakowały komórki nowotworowe. W ciągu niecałych dwóch tygodni organizm pacjenta sam rozprawił się z wrogiem wewnętrznym, eliminując w tym czasie ponad kilogram komórek nowotworowych. Niezwykła skuteczność eksperymentalnej terapii przeszła najśmielsze oczekiwania naukowców zamierzających na tym pacjentów. W kolejnych miesiącach podobnej procedurze poddano innych chorych; u trojga z nich doszło do pełnej remisji, stan innych znacznie się poprawił.
Następnie w grudniu tego samego roku świat obiegła wieść o wyleczonej z ostrej białaczki limfo blastycznej sześcioletniej dziewczynce, Emmie Whitehead. Przypadek Emmy spełniał wszystkie wymogi scenariusza z Hollywood. Dziewczynka po dwóch na-wrotach choroby już się żegnała z życiem, gdy poddano ją eksperymentalnej terapii. Nieoczekiwanie zmodyfikowane limfocyty tak szybko zaczęły niszczyć komórki nowotworowe, że powstała wskutek tego procesu tzw. burza cytokinowa (jej objawy przypominają symptomy najostrzejszej grypy, jaką można sobie wy-obrazić – pomnożone przez dwa) omal nie zabiła małej pacjentki. Nie pomagały nawet zwykle stosowane w takim wypadku leki sterydowe. Lekarze podjęli kolejne już ryzyko zdecydowali się podać dziewczynce związek normalnie stosowany w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów. Mieli nadzieję, że obniży on we krwi dziewczynki krytyczny poziom jednej z cytokin interleukiny 6, odpowiedzialnej m.in. za bardzo wysoką gorączkę. Tak też się stało, organizm dziecka zaczął wracać do równowagi. Mała odzyskała przytomność kilka dni później w dniu swoich urodzin. Nie miała już białaczki.
Według ostatnich danych, terapia pomogła czwórce z pięciu dziecięcych pacjentów. U jednego z nich doszło do nawrotu choroby, reszta pozostaje zdrowa. Jeśli chodzi o dorosłych, z 17 poddanych leczeniu pozytywnie odpowiedziało na nie 10 pacjentów; pięciu pozostaje zdrowych przynajmniej od trzech miesięcy. W marcu tego roku na łamach „Science Translational Medicine” doniesiono o wynikach podobnej terapii przeprowadzonej w innym ośrodku Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku. U czterech z pięciu pacjentów z ostrą białaczką limfoblastyczną doszło do szybkiej remisji choroby jednak ze względu na to, że wciąż jest to terapia eksperymentalna, u wszystkich przeprowadzono jeszcze przeszczepienie szpiku, „na wszelki wypadek”.